3 do 3: o zwierzętach i dla zwierząt

Edukacja dotycząca zwierząt to znacznie więcej niż lekcje biologii czy przyrody. To także więcej niż filmy przyrodnicze, pozwalające nam na podziwianie piękna natury z perspektywy obserwatora. Czym więc jest – albo czym powinno być – edukowanie o zwierzętach (i dla zwierząt)?

W trzeciej części cyklu 3 do 3 goszczę osoby, które – powiem to bez żadnej przesady – w chwilach zwątpienia przywracają mi wiarę w ludzi. Pierwszą z nich jest Dorota Sumińska, lekarka weterynarii, pisarka i publicystka o bezpośrednim i niezwykle serdecznym podejściu do praw i spraw zwierząt. Drugą –  Dariusz Gzyra, autor jednej z książek, które wywarły na mnie w ostatnim czasie (jeśli nie w ogóle) największe wrażenie. A trzecią – Barbara Włodarczyk, wolontariuszka EKOSTRAŻY czyli stowarzyszenia, którego działania śledzę, podziwiam i popieram od kilku lat.

Zaproszone przeze mnie osoby reprezentują różne środowiska zawodowe, różne podejścia do działania na rzecz zwierząt i mówienia o nich. A jednak, w wielu kwestiach dotyczących zwierzęcych praw i potrzeb ich zdania pokrywają się. Są tu sprawy, o których cała trójka mówi niemal jednym głosem, niekiedy stanowczo i bezkompromisowo. W końcu – jak wspomniała pani Dorota w rozmowie ze mną – nie chodzi o to, by zawsze mówić ostrożnie i półsłówkami, ale by pokazywać to, co jest i jak jest.

Tak się złożyło, że tym razem każda z osób przesłała mi fotografię o dość symbolicznym znaczeniu. Historie kryjące się za tymi obrazami poznacie na końcu tekstu. Tymczasem – serdecznie zapraszam na spotkanie z ludźmi przemawiającymi w imieniu tych, którzy nie mają możliwości wypowiedzi, a zdecydowanie zasługują na naszą uwagę.

 

Na zdjęciu - Dorota Sumińska z wilkiem wtulającym się w jej włosy.


DOROTA SUMIŃSKA – z wykształcenia i zamiłowania lekarka zwierzęcych ciał i dusz. Tylko z zamiłowania – pilna obserwatorka życia w każdym, gatunkowym wymiarze i pisarka zdająca relacje z tych obserwacji. Mama, babcia, wegetarianka, podróżniczka i profesjonalna, posłuszna służąca kilkunastu psów i kotów po przejściach. Jej motto: żyj i daj żyć innym. Bez względu na gatunek.


Jak zwierzęta są postrzegane przez ludzi – i co szczególnie wpływa na nasz sposób ich postrzegania?

We współczesnym świecie zwierzęta często postrzegane są jak rzecz, którą można kupić, sprzedać, zabić, zjeść. Tak było chyba od momentu udomowienia pierwszych zwierząt. I tak pozostało, choć w międzyczasie z pozoru się to ucywilizowało. Jedno zwierzę zdążyło stać się zabawką, inne kotletem, jeszcze inne – narzędziem… Jednym z najlepszych przykładów jest koń. Polak konia kocha, a ta miłość często oparta jest na wędzidle, ostrogach, baciku, pejczu i popręgu zaciskającym brzuch. W filmach zwierzęta często występują jako produkt-zabawka, coś, co odbiorcy chcą i mogą mieć, podążając za trendami. Na taki sposób postrzegania zwierząt wpłynęły, przede wszystkim, moda i apetyt. Oba te aspekty działają zarówno na nabywców (chęć posiadania), jak i na sprzedawców (możliwość zarabiania). I chociaż – teoretycznie – nasza wiedza na temat zwierząt i tego, co im robimy rośnie, apetyt na ich wykorzystywanie także się zwiększa. To z kolei ma wpływ na kształtowanie prawa, w obliczu którego zwierzę jest rzeczą. Mówi się tak dużo o tym, że zwierzę to nie rzecz – a tymczasem w świetle prawa wciąż nią pozostaje. Jest „czymś”, co można dostać w spadku, kupić, sprzedać.

Co w obecnym edukowaniu o zwierzętach, ich prawach i potrzebach wymaga największej uwagi?

Taką edukację należy zaczynać od przedszkola, od najmłodszych lat. A w edukowaniu ważne jest to, by podkreślać zwierzęcą osobowość, podmiotowość. Uświadamiać, że zwierzę to osoba – nie ludzka, ale wciąż osoba, istota równouprawniona do istnienia na naszej planecie. W tym wszystkim trzeba kształtować szacunek do życia, takiego nieludzkiego także. Nie mówię tu już nawet o uczuciach wyższych, ale chociaż o szacunku. A tymczasem – gdy dziecko, bawiąc się na podwórku, rozdeptuje żuczka, dorośli często nie zwracają uwagi…. Trzeba jednak uczyć delikatności w kontakcie ze światem.

Nasze codzienne wybory niewątpliwie wpływają na losy zwierząt. A jak losy zwierząt mogą wpływać na naszą codzienność?

Wszystko zależy od relacji łączących nas ze zwierzęciem. Jeśli są to relacje oparte na chęci opiekowania się, to w tej opiece musimy się dostosować do zwierzęcych potrzeb, zrozumieć je, by umożliwić zwierzętom dobre życie. Jeżeli natomiast spojrzymy na tę relację od strony konsumenckiej – dużo chorób cywilizacyjnych ma związek z jedzeniem zwierzęcych ciał. Uważam, że jest to pewnego rodzaju „zemsta zza grobu” zwierząt rzeźnych. Być może brzmi to dosadnie, ale nie zawsze chodzi o to, żeby łagodzić opisy rzeczywistości. Zbyt wiele osób próbuje to robić. A nie należy się bać takich tematów i warto nazywać rzeczy po imieniu. 

 

 

Fotografia przedstawia Dariusza Gzyrę trzymającego książkę "Sprawiedliwość dla zwierząt"


DARIUSZ GZYRA – filozof, wykładowca na Wydziale Artes Liberales Uniwersytetu Warszawskiego (antropozoologia), doktorant Instytutu Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie. Publicysta, wieloletni działacz społeczny. Kierownik Sekcji Studenckiej Polskiego Towarzystwa Etycznego. Członek Laboratorium Animal Studies – Trzecia Kultura przy Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Śląskiego. Redaktor naukowy działu etyka praw zwierząt interdyscyplinarnego rocznika naukowego „Zoophilologica. Polish Journal of Animal Studies”. Autor książki „Dziękuję za świńskie oczy. Jak krzywdzimy zwierzęta” (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2018).


Jak zwierzęta są postrzegane przez ludzi – i co szczególnie wpływa na nasz sposób ich postrzegania?

Mówimy o relacji dwóch bardzo zróżnicowanych grup: zwierząt pozaludzkich i ludzi. Nie da się wskazać jednego sposobu postrzegania. Rozpiętość jest ogromna – od uwielbienia do obrzydzenia, od podziwu do lekceważenia, od szacunku do nienawiści. Czynników, które na to wpływają, również jest zbyt wiele, żeby je tu wymienić. Mogę wskazać jeden: przyporządkowanie określonych zwierząt do pewnej kulturowej kategorii. Co to znaczy? Weźmy tak zwane zwierzęta gospodarskie/użytkowe. Ich zakwalifikowanie do tej grupy jest zwykle efektem długiego procesu historycznego, przy czym różne kultury kwalifikują w ten sposób różne zwierzęta. Jeśli zwierzę urodzi się z takim przydziałem, jego tragiczny los jest w zasadzie przesądzony, niezależnie od innych cech, jak zdolność do odczuwania, interes w kontynuacji życia, inteligencja, uroda itd. Kategoria kulturowa bywa więc formą klatki, środkiem znieczulającym na czyjąś krzywdę, zabójcą wyobraźni i empatii – może zniekształcać postrzeganie. Królik wtłoczony w kategorię „gospodarski” zostanie bez większych skrupułów zabity dla mięsa lub futra, a podobny, któremu uda się znaleźć w kategorii „domowy/towarzyszący”, prawdopodobnie uniknie wyroku śmierci, będzie obiektem miłości i troski.

Co w obecnym edukowaniu o zwierzętach, ich prawach i potrzebach wymaga największej uwagi?

Wykształcenie pedagogów i edukatorów, którzy później uczyliby dobrej międzygatunkowej koegzystencji resztę – na wszystkich szczeblach edukacji i we wszystkich jej formach. Nikt tego systemowo nie robi i nie zrobi, dopóki będziemy żyli w świecie, w którym większość zwierząt traktuje się jak odnawialny zasób naturalny. A skoro tak, ważne staje się samokształcenie i uzupełnianie instytucjonalnych i formalnych form edukacji innymi. Uczmy się więc wszyscy i uczmy innych kim są zwierzęta zdolne do odczuwania i jak je szanować. Wykorzystujmy wszelkie luki w tym zdeprawowanym, szowinistycznym systemie, żeby przekazywać tę wiedzę dalej. Mamy wiele narzędzi: choćby sztukę, książki, filmy, przestrzeń Internetu.

Nasze codzienne wybory niewątpliwie wpływają na losy zwierząt. A jak losy zwierząt mogą wpływać na naszą codzienność?

Bardzo ciekawe pytanie. To chyba coś w rodzaju sprzężenia zwrotnego. Gdybyśmy zechcieli jako społeczeństwo zmienić los zwierząt, a więc potraktować ich potrzeby poważnie, nasze życie i otoczenie wyglądałoby inaczej. Zmieniłby się krajobraz, wygląd miast, struktura zatrudnienia, budżetu, język, dzieła kultury, wzory konsumpcji itd. Z okien pociągów nie widzielibyśmy mijanych chlewni. Byłoby bardziej zielono niż betonowo. Miejska architektura i infrastruktura uwzględniałaby potrzeby nie tylko ludzi. Wśród znajomych, sąsiadów i rodziny nie mielibyśmy rzeźników, kuśnierzy, właścicieli i pracowników knajp i sklepów handlujących produktami zwierzęcymi. Nikt nie mówiłby „uświnić” lub „świństwo”. W książkach tylko negatywni bohaterowie jedliby tradycyjną jajecznicę na boczku, a my sami przebieralibyśmy w kilkudziesięciu rodzajach taniego mleka roślinnego, ponieważ produkcja roślinna byłaby systemowo wspierana przez państwo z powodów etycznych, ekologicznych i zdrowotnych.

 

 

Na zdjęciu - Barbara Włodarczyk przytulająca małego jeża.


BARBARA WŁODARCZYK – Wolontariuszka od ponad 4 lat, działająca w EKOSTRAŻY  jako koordynatorka sekcji promocji. Prowadzi dom tymczasowy dla świnek morskich Kawie na ławie, w ramach którego współpracuje z EKOSTRAŻĄ i Vivą Gryzonie. Z wykształcenia jest fizyczką, z zawodu – prywatną nauczycielką. Na stałe mieszkają z nią najlepsza na świecie Piesa i trzy świnki.


Jak zwierzęta są postrzegane przez ludzi – i co szczególnie wpływa na nasz sposób ich postrzegania?

Czasem traktowane są jak zabawki, ku uciesze gawiedzi. Wystarczy wejść na YouTube’a, by zobaczyć mnóstwo z pozoru śmiesznych filmików – malujące obrazy słonie, tresowane zabawne pieski… Nikt nie myśli o kulisach powstawania tych filmów, są przecież takie lekkie i zabawne. Tymczasem zwykle stoi za tym cierpienie zwierząt. Nasze interwencje przekonują nas też, że wiele osób traktuje zwierzęta jak przedmioty, zapominając, że są to istoty mające swoje potrzeby, że nie są one wolne od cierpienia fizycznego (ból, głód, zimno) czy psychicznego (na przykład strach). Nierzadko to podejście sprowadza się też do tego, że łatwiej niż zadbać jest wymienić na nowszy model. Leczenie weterynaryjne zwykle jest drogie, a nowego zwierzaka można przecież wziąć za darmo…

Na szczęście, jest też optymistyczna strona. Coraz więcej osób traktuje zwierzęta jak członków rodziny, wprowadza do swojego życia zmiany, które minimalizują cierpienie zwierząt czy działa aktywnie na rzecz pomocy im. Na pewno na nasze postrzeganie zwierząt wpływają: własna wrażliwość, skuteczna edukacja, dobre wzorce z domu. Uniwersalnymi czynnikami nie są wykształcenie czy pieniądze – znęcanie się nad zwierzętami może dotyczyć także tych, którym z pozoru niczego nie brakuje. Oprócz serca.

Co w obecnym edukowaniu o zwierzętach, ich prawach i potrzebach wymaga największej uwagi? 

Krótka odpowiedź: wszystko. Już od najmłodszych lat należy uświadamiać dzieciom, że zwierzę (każde, czy to domowe czy dzikie) też czuje. Nawet jeśli reaguje inaczej niż człowiek. Przypominać, że zwierzę nie jest zabawką, tylko odpowiedzialnością i wiąże się zarówno z radością, jak i mniej miłymi chwilami. Starsze dzieci i dorosłych należy uczulać na to, że decyzja o zwierzaku powinna być podjęta świadomie. Należy poznać jego potrzeby i je spełnić. Upowszechniać powinniśmy też wiedzę o tym, że źródło pozyskania zwierzaka jest ważne – zwierzęta z pseudohodowli/rozmnażalni (a potem sklepu) często są chore, mają wady genetyczne i są potomkami okrutnie wykorzystywanych zwierząt. I dotyczy to nie tylko psów i kotów, ale wszystkich gatunków!

Dzieciom warto wspominać, że niekoniecznie to, co obserwują jest dobre. Pies na łańcuchu czy królik w klatce, w której nie może się ruszyć może się wydawać czymś normalnym, bo widzimy to nie raz. Ale to nie znaczy, że te wzorce mamy powielać! Oprócz troski o zwierzęta domowe powinniśmy też uwrażliwiać na dziką przyrodę i edukować o tym, jak nasze codzienne wybory wpływają na losy dzikich zwierząt. Uczyć, jakie skutki może mieć wyrzucenie śmieci w lesie, a co da postawienie miseczki w kącie ogrodu.

Nasze codzienne wybory niewątpliwie wpływają na losy zwierząt. A jak losy zwierząt mogą wpływać na naszą codzienność?

Zwierzęta pod naszą opieką uczą nas wrażliwości, opiekuńczości i odpowiedzialności. Mogą też wpływać korzystnie na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne, a w przypadku psa – także na kondycję. Dzięki temu, że zwierzę samo nie powie, czego potrzebuje, uczymy się systematyczności, konsekwencji, uważności na to, co dla niego ważne. Historie zwierząt, które można poznać np. dzięki EKOSTRAŻY uczą nas wielu rzeczy. Straszne, czasem drastyczne przypadki przekonują ludzi, czemu wypalanie traw jest złe. Pokazują, dlaczego nie można zwlekać z leczeniem zwierzęcia w nieskończoność. Prowokują też coraz większe rzesze osób do zmiany trybu życia, działania na rzecz zwierząt, walki o ich prawa.

Niestety, jako ludzie naszymi działaniami sprawiamy, że od zwierząt dostajemy nie tylko to, co najlepsze. Masowe użycie antybiotyków w hodowlach jest jednym z powodów powstawania szczepów bakterii antybiotykoopornych. Eksploatacja zwierząt hodowlanych ma więc także wpływ na nasze zdrowie.Rysunek przedstawiający małą myszkę czekającą na ciąg dalszy opowieści.

A na koniec…

…obiecany wątek – czyli trochę o zdjęciach. Sympatyczny adorator na pierwszej fotografii to pewien basior alfa ze Stobnicy pod Poznaniem, który zaakceptował Dorotę Sumińską jako członkinię swej watahy.

Na zdjęciu drugim Dariusz Gzyra prezentuje publikację „Sprawiedliwość dla zwierząt” – jako jeden z autorów jej treści. Aktywistom i aktywistkom oraz osobom reprezentującym środowisko akademickie, zaangażowanym w pracę nad zawartymi w niej tekstami, przyświeca wspólny cel. Jest nim polepszenie sytuacji zwierząt w Polsce, w tym – szczególnie zapobieganie ich cierpieniu. Publikację, wydaną przez Instytut Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk oraz Stowarzyszenie Otwarte Klatki możecie pobrać w wersji pdf ze strony inp.pan.pl

A jeż na trzeciej fotografii? Dla niewtajemniczonych: EKOSTRAŻ zajmuje się, między innymi, ratowaniem jeży. Aktualnie ma ich w azylu aż 112. A to tylko część z 9000 uratowanych zwierząt od 2010 roku… Tak, zgadza się – stowarzyszenie obchodzi właśnie 10-lecie, jeśli więc jeszcze nie znacie jego działań, to dobry moment, by je poznać i wesprzeć.

I choć to wszystko robi wrażenie, to najważniejsze, że za liczbami, publikacjami i zdjęciami kryją się losy konkretnych istot. W końcu tym, co wpływa na los zwierząt – także na systemowe zmiany w podejściu do nich –  jest często suma małych, codziennych decyzji. I ciągłe uczenie się o tym, jak mądrze je podejmować.

 


Przeczytaj także poprzednie posty z cyklu 3 do 3:

Mężczyźni i chłopcy – emocje, relacje, edukacja

Edukacja międzykulturowa


 

Related Posts

Comments (2)

Ciekawi mnie ta książka sprawiedliwość dla zwierząt. Chyba kupię. Dzięki ;)

Publikację można pobrać w wersji elektronicznej – link powyżej, w tekście. Cieszę się, że temat wzbudził ciekawość. :)

Leave a comment