Kultura od kuchni: różne smaki dziedzictwa

Kultura i natura. Tradycje, zapachy, smaki. Rozmowy i tworzenie wśród słoików, owoców i ziół. Uczenie się o sobie i regionie – przy stole, podczas smakowania placków, pachnących powideł, rodzinnych specjałów… Brzmi apetycznie? Taki właśnie jest projekt Jak smakuje dziedzictwo, zainicjowany przez Magdalenę Birut z Muzeum Ziemi Wschowskiej. Poruszający prostotą, naturalnością. Angażujący zmysły i przypominający umiejętności przekazywane od lat. Łączący pokolenia przez wspólne poznawanie bliskiej historii. Do udziału w nim zostali zaproszeni mieszkańcy Wschowy i okolic. Współdziałając ze swoimi rodzinami, mieli podzielić się historiami rodzinnymi związanymi z tradycjami kulinarnymi, a także przepisami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. To właśnie opowieści i ilustrowane w technice kolażu receptury stanowiły kluczową część programu.

Ważnymi elementami przedsięwzięcia były też spotkania: na muzealnym dziedzińcu, nieopodal ogrodów Anny Wazówny, królowej polskiej botaniki; w zagrodzie edukacyjnej Czerlejewo 9, prowadzonej przez Justynę Szewczyk; w lesie, podczas wspólnego spacerowania. A na spotkaniach? Tworzenie autorskich zielników i zajęcia związane z ziołoznawstwem. Zbieranie leśnych skarbów. Kresowe opowieści Anny Komsty i własnoręczne formowanie podpłomyków, połączone ze smakowaniem domowych przetworów. I wreszcie, uroczysty finał projektu, który miał miejsce w Muzeum Ziemi Wschowskiej jesienią.

Ponieważ jeść dobre rzeczy lubię równie mocno jak pisać o dobrych inicjatywach, nie mogłam sobie podarować tej rozmowy. :) W dzisiejszym poście o swoim projekcie opowie więc Magda Birut, czyli sama autorka. Zapraszamy do stołu, rozgośćcie się i częstujcie!

Co zainspirowało Cię do stworzenia tego projektu?

Jest on zwieńczeniem różnych pomysłów i wielu spotkań, podczas których pojawiały się rozmaite inspiracje. Jedną z nich był niezrealizowany pomysł na spotkania z lokalną społecznością ph. Smakowite niedziele, który proponowała Marta Małkus, będąc dyrektorką Muzeum Ziemi Wschowskiej. Podczas spotkań mieliśmy się dzielić się z lokalną społecznością i gośćmi przepisami i daniami z historycznej kuchni mieszczańskiej i królewskiej Wschowy. Marta Małkus opowiedziała mi też o projekcie Anny Komsty, Opowieści Stołu. Ze Wschodu na Zachód, dotyczącym tradycji kulinarnych przedwojennych mieszkańców Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej. Wiosną z tych rozmów zrodził się pomysł na projekt Jak smakuje dziedzictwo?, który został potem zrealizowany w ramach programu Bardzo Młoda Kultura.

Anna Komsta uczestniczyła też potem w Twoim projekcie, prowadząc warsztaty. A jak dołączyła Justyna Szewczyk?

To prawda, Anna jest świetną animatorką, brała udział w dolnośląskiej odsłonie Bardzo Młodej Kultury. Zapraszając ją do projektu i poprowadzenia warsztatów nie musiałam więc wiele tłumaczyć. A z Justyną – która trafiła z córką na warsztaty tkackie do Muzeum i tak zaczęła się nasza znajomość – wyczułyśmy się intuicyjnie. Uzupełniałyśmy się pod wieloma względami. Justyna z pasją zajmuje się kuchnią, zbiera zioła, robi przetwory, korzysta z dawnych przepisów. I przede wszystkim ma piękne miejsce – zagrodę edukacyjną w lesie. Ja, jako edukatorka muzealna z doświadczeniem, podczas warsztatów i spotkań z uczestnikami czułam ciekawość wobec natury. Z wielką chęcią chłonęłam ożywczy zapach lasu i wiejskie powietrze.

 

Fotografia przedstawiająca prowadzące projekt z kubkami w ręku. W tle - kuchnia ze starą, klimatyczną kuchenką.
Na zdjęciu, od lewej: Justyna Szewczyk i Magdalena Birut

 

Jednym z ważnych pretekstów do stworzenia projektu było przybliżenie wielokulturowej spuścizny regionu wschowskiego. W czym – z Twojej perspektywy – najbardziej przejawia się ta kulturowa unikatowość?

Wschowa po II wojnie światowej scaliła na swoim terytorium ludność z Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej oraz dotychczasowych mieszkańców Wielkopolski i ziemi wschowskiej. Nowa Wschowa po odzyskaniu niepodległości to splot ich historii – i wynikają z tego różne sytuacje. Jedna z uczestniczek projektu opowiadała o animozjach między nowymi powojennymi osadnikami. Dziwili się nawzajem swoim gustom kulinarnym. Dokuczali sobie i nie rozumieli wzajemnie swoich smaków. Szczególnie dotyczyło to dwóch podobnych, a odległych kulturowo potraw: gziku i pierogów ruskich. Minęło kilka lat i na wszystkich stołach pojawiał się i gzik, i pierogi. Według moich obserwacji kuchnia wschowska jest bardzo wielkopolska, mieszkańcy regionu znają tradycyjne wielkopolskie potrawy. Posługują się wielkopolską gwarą, ale jednocześnie mają wielki sentyment i miłość do Kresów. Uwielbiają spotkania dotyczące tej wyobrażonej przez powojenne lata, utraconej krainy. I to jest właśnie fascynujące i unikatowe!

A skoro już mowa o opowieściach – wśród prac konkursowych, obok przepisów, pojawiają się też poruszające rodzinne historie… Z czego wynika ta różnorodność?

Prosiliśmy, aby historie opowiedziane zostały przy pomocy kolaży. Już na tym etapie uczestnicy wyszli jednak poza wyznaczone ramy. Dostaliśmy więc także opowiadania o wojennym głodzie i przeżyciach rodzinnych, w których przeplatały się smaki różnych czasów. Prace przybliżały też regionalne tradycje i splątane losy z różnych stron Polski. Na pierwszym etapie realizacji, czyli w czasie konkursu swoimi historiami podzieliło się z nami niewiele, bo około 10 osób. Jednak mimo formalnego zakończenia projektu nasza pobudzająca do wspomnień publikacja uruchamia kolejne pokłady kulturowego, kulinarnego dziedzictwa drzemiące w społeczności lokalnej naszego regionu ;)

 

Ręcznie wypisany przez dziecko przepis na ciasto. Wokół tekstu - narysowane jabłka i naklejone zdjęcia orzechów.
Jedna z prac przygotowanych w ramach projektu. Autorka: Ala Kolan

 

Samo dzielenie się historiami i przepisami to jednak tylko część projektu… Co szczególnego jest, Twoim zdaniem, w edukowaniu o tradycji przez kuchnię?

Smak, zapach – to porusza zmysły i wyobraźnię. Doświadczałyśmy tego z Justyną przy każdej okazji. Podczas warsztatów „Smaki ogrodu” okazało się, że już zapach samych ziół może być pretekstem do kulturowych doświadczeń i dyskusji. Np. kocimiętka: dlaczego jest tak pociągająca dla kota, a ludzki nos ją odrzuca?

Na warsztaty, podczas których piekliśmy na blaszanej kuchni podpłomyki, każdy uczestnik przyniósł słoiczek z domowymi przetworami, aby okrasić nimi placuszki. Odwoływanie się do osobistych doświadczeń odbiorcy jest bardzo ważne w edukacji o dziedzictwie kulturowym. To działanie pozwoliło porównać różne tradycje, rozmawiać o gustach i odkryć, z czego one wynikają. Uczestnicy poczuli się związani z tematem, ponieważ każdy dołożył do tego spotkania własną cegiełkę – i jeszcze mógł się nią podzielić.

W swoich projektach, szczególnie tych długoterminowych, przykładam też wagę do uroczystego finału, celebrowania wspólnie spędzonych chwil. Kuchnia, stół, smaczne, przygotowane przez uczestników potrawy – nie ma lepszego sposobu na finałowe spotkanie.

 

Młode uczestniczki projektu siedzą na drewnianym ganku i porządkują zerwane rośliny. Otaczają je doniczki z wrzosami.

 

Co poruszyło lub zaskoczyło Cię najbardziej podczas tych działań?

Jeśli byłabym uczestnikiem tego projektu, to chyba największe wrażenie wywarłaby na mnie opowieść pani Anny Komsty i jej lwowskie śpiewy, których można posłuchać na facebookowej stronie projektu Opowieści Stołu. Ze Wschodu na Zachód. Polecam skontaktować się z nią, jeśli ktoś szuka osób zajmujących się tym tematem. :)

Jak już wspomniałam, bardzo ożywcze było przeniesienie muzealnych warsztatów do ziołowych ogrodów i do lasu. Poruszyło mnie, jak mocno zapach – pieczonych podpłomyków, gorącej czekolady – wpływa na atmosferę spotkania. Czuję niedosyt, ponieważ terminy w tym projekcie były dość napięte, a na ostatnie warsztatowe spotkanie uczniowie zaczęli przynosić swoje rodzinne przepisy.

 

Ilustracje przedstawiające kontury słoików, a w nich - przepisy i stare, rodzinne fotografie.
Przepisy Oliwii i Antka, uczestników przedsięwzięcia.
Czy jest jakaś potrawa, która ma szczególne znaczenie dla Ciebie? Jeśli tak, to jaka i dlaczego?

Muszę się przyznać, że na co dzień nie spędzam wiele czasu w kuchni. Bardziej interesuje mnie ona pod kątem kultury, etnografii, zachowań społecznych. Podpłomyki, które robiliśmy i piekliśmy podczas warsztatów są chyba taką potrawą. Pradawną, magiczną, budzącą we mnie dziecięce wspomnienia z domu babci. To one początkowo służyły ludziom do dzielenia się podczas wigilijnej wieczerzy. A z doświadczeń podczas projektu, bardzo mi się spodobało to, że mój robiony na co dzień po dolnośląsku (pochodzę z Wrocławia) twarożek ze śmietaną i szczypiorkiem, mogę teraz dumnie nazywać gzikiem. ;)

 

Na zdjęciu - stół nakryty kraciastym obrusem, a na nim, między innymi: jabłka, twarożek, pieczywo, powidła w miseczkach i naczynie z ozdobną ceramiczną pokrywą.
Wyjdźmy więc trochę poza kuchnię i skierujmy się w bliskie Ci obszary. :) Jaki jest – Twoim zdaniem – przepis na dobry projekt edukacyjny, angażujący odbiorców w poznawanie kultury i tradycji regionu?

Od kilku lat propagujemy ideę otwartego muzeum. Mowa tu o otwartości na edukację kulturową, różnorodnych uczestników, ale też na nowe sposoby zainteresowania dziedzictwem kulturowym i związania z lokalną historią. Tym razem przepis był jednak jeszcze inny. Przenieśliśmy się z działaniami do Zagrody Edukacyjnej. W Czerlejewie 9 Justyna Szewczyk stworzyła rodzinną ciepłą atmosferę, rozpaliła w blaszanej kuchni, pokazała nam las i „zaangażowała” do współpracy swoje własne, domowe psy.

Niezależnie od kontekstu, dobry projekt powinien zaskakiwać odbiorców, pokazywać im nowe przestrzenie w kulturze. Pozwalać im odkryć, że tradycja nie jest nudna i można z niej czerpać. A przede wszystkim – uzmysławiać, że to wszystko jest ich doświadczeniem, ich dziedzictwem. Dobry projekt z odbiorców czyni uczestników sprawiających, że w ogóle ma on sens i rację bytu.

 

Zdjęcie grupowe. W tle, na sznurku, wiszą kartki z ręcznie zdobionymi przepisami.
Uczestnicy i uczestniczki zajęć, wraz z prowadzącymi i psem, który dzielnie towarzyszył wszystkim. :)
A na koniec…

Po wywiadzie z Magdą chcę się podzielić z Wami częścią tekstu jednego z dorosłych uczestników projektu. Tekst, wraz z fotografiami, przepisami i opisami zajęć został umieszczony w publikacji podsumowującej projekt. Pan Jerzy Głąb, autor opowieści, opowiada o dwóch stronach swojej krakowsko-wileńsko-poznańskiej rodziny. W jednej słowo “głód” naznaczyło wspomnienia przeszłości, a babcine czy matczyne modlitwy często kończyły się słowami “Abyśmy nigdy już nie byli głodni”. W drugiej (Poznańskie) niczego nie brakowało, a wspomnienia mają zapach pieczonego chleba i smak młodych ziemniaków z własnego ogródka. Poniżej – część, która poruszyła mnie szczególnie. Być może dlatego, że znam podobne wątki z babcinych opowieści, które budziły moją świadomość, szacunek do jedzenia i uczyły doceniać małe rzeczy.

Każdy szukał okazji, by choć trochę zaspokoić głód. Dziadek, swoim sposobem, załapał się do pracy w piekarni. Codziennie “kradł” zmiotki mąki, które przynosił w onucach. W domu ściągał buty, wysypywał z namaszczeniem zawartość, a babcia zaklepywała mąkę wodą i na ogniu przypiekała z tego “placki”, które nazwali kukorkami. Nikt nie pamiętał, jak smakowały – najważniejsze, że było coś w brzuchu. Dziadek wykradał także tzw. “dupki”. A trzeba wiedzieć, że za taką kradzież była tylko jedna kara: śmierć. Przynosił też okruchy, które powstawały przy pieczeniu chleba. Babcia zawiązywała je w szmatkę, którą trzymała przy spódnicy. Najpiękniejszym widokiem tamtego czasu był podobno rozwiązujący się supełek woreczka, z którego babcia obdarowywała po okruchu.

Jedzenie to pamięć, wspomnienia i emocje. Czasem piękne, czasem trudne – często ważne i pouczające. Jedno jest więc pewne: temat “kultury od kuchni” z pewnością będzie jeszcze powracał na Wyobraźniej. Mam nadzieję zaprosić Was do stołu na kolejne miłe pogawędki. :) A może sami, same macie ważne kulinarne wspomnienia, historie i tradycje? Jedzeniem fajnie się dzielić, podzielcie się więc nimi w komentarzu!

 


Linki – bonusy

Jeżeli interesują Cię ilustrowane przepisy, polecam zajrzeć na stronę theydrawandcook.com. Znajdziesz tam ilustrowane przepisy od autorów i autorek z całego świata. Wszystkie są w języku angielskim, ale to świetny pretekst do nauki języka – lub przynajmniej do znalezienia inspiracji. :) Wiele smaków, kultur i kreatywnych pomysłów w jednym miejscu!

A jeśli lubisz rozmowy o ciekawych projektach, poczytaj także inne wyobraźniejowe wywiady:

Ewa Solarz: Dizajn, sztuka? Dzieci nie definiują, dzieci odbierają

Ściany, szyldy i zajar ulicy. Miasto według Traffic Design

Specjalistki do spraw dizajnu

Cricoteka – archiwum zaskoczeń

Kamishibai – skrzynka pełna baśni


 

Related Posts

Leave a comment