Cross the b/order – wystawa ilustracji i granice, których nie było

Dziś opowiem Wam o wystawie, którą zorganizowaliśmy wspólnie z Piotrem Czechem, we współpracy z BWA Zielona Góra. Zaprosiliśmy do tego przedsięwzięcia kilkunastu twórców ilustracji z różnych części Polski, a sama wystawa stała się dla nas nie tylko okazją do zaprezentowania zbioru wartościowych i godnych uwagi ilustracyjnych projektów, ale też do przemiłych spotkań i inspirujących rozmów. Ponieważ sami na co dzień zajmujemy się ilustracją (byliśmy zarówno kuratorami, jak i uczestnikami przedsięwzięcia), szczególnie ważne jest dla nas to, by pokazywać ją jako dziedzinę sztuki, pożyteczną, dającą mnóstwo możliwości i pozostającą „blisko ludzi”.

Wystawa „Cross the b/order. Ilustracja bez granic” została otwarta 8 czerwca. Jak podpowiada sam jej tytuł, postanowiliśmy wybrać i zaprezentować projekty ilustracyjne, które w jakiś sposób przekraczają lub pomagają przekraczać bariery, ograniczenia, granice – czy to za sprawą formy, czy treści.W legendzie towarzyszącej wystawie wyodrębniliśmy cztery główne granice, które zostały przekroczone przez prezentowane prace: granice komunikacji (w kontekście języka, historii, tradycji), materii (w technice tworzenia lub metodach prezentowania ilustracji), ograniczenia ciała i ducha (w radzeniu sobie z dysfunkcjami lub w konfrontacji z samym sobą), a także granica twórca-odbiorca (gdy odbiorcy wpływają też na losy i kształt projektu). Wspominaliśmy też, gdzieś po drodze, o takich granicach, które nie zostały oznaczone i opisane, a przekraczały je praktycznie wszystkie projekty widoczne na wystawie. To granica wieku i granice terytorialne. To na nich właśnie chciałabym skupić się dziś, pisząc o wystawie.

 

Bez limitu wiekowego

Naszą intencją było stworzenie wystawy skierowanej zarówno do dzieci, jak i dorosłych; przestrzeni, w której każdy, bez względu na wiek mógłby poczuć się dobrze i odnaleźć choć cząstkę, która do niego trafia. Pomogła nam w tym nie tylko zróżnicowana stylistyka prac, ale i (a może przede wszystkim) ich treść.

 

 

Projekty skierowane były do różnych grup wiekowych: maluchów w wieku od 0-3 lat (seria „RAZ, DWA, TRZY” autorstwa Joanny Bartosik); dla przedszkolaków (Seria wydawnicza od Oculino, tworzona – również przez Asię Bartosik – głównie, choć nie tylko, z myślą o małych odbiorcach z wadami wzroku):

 

 

dla dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym („Duszan” i „Kosmonautka” z ilustracjami Doroty Wojciechowskiej, o której pisałam już zresztą tutaj; „Romano Abecadło” i „Mietek na wojnie” zilustrowane przez Dianę Karpowicz; „Wokabularz” z ilustracjami Karoliny Kotowskiej):

 

 

I wreszcie, dla grupy najstarszej, młodzieży i dorosłych czyli filmy Marcina Podolca, traktujące o trudnych emocjach, samotności, konfrontacji z codziennością, a także (choć niejednoznacznie) obrazy i tatuaże Ani Szejdewik i mój projekt ilustracyjno-biżuteryjny:

 

 

Choć wymienione powyżej prace trafiają do odbiorców w określonym wieku, tak naprawdę sporo projektów, które pojawiły się w BWA Zielona Góra nie dawały się wpisać w konkretne, z góry narzucone ramy wiekowe. Na przykład, metaforyczne i wyraziste prace Asi Gniady, która tworzy przede wszystkim ilustrację prasową i książkową do „dorosłych” publikacji, zwróciły uwagę przedszkolaków.

 

 

Ola Woldańska-Płocińska – która często współpracuje z wydawnictwem Czerwony Konik, tworząc ilustracje do książek dla dzieci – dla marki Gryfnie, propagującej używanie gwary śląskiej, stworzyła zestaw prac uniwersalnych wizualnie i treściowo. Znajdą tu coś dla siebie zarówno „bajtle”, jak i młode pary czy seniorzy. Podobnie „Niemapa” Studia Ładne Halo, projekt, który śmiało można nazwać „rodzinnym” – nie tylko jako skierowany do rodzin, ale i stworzony we współpracy z nimi.

 

 

Kolejną pracą, którą ciężko byłoby zaklasyfikować do jakiejś konkretnej kategorii wiekowej jest „Prosię w ogniu” Dominiki Czerniak-Chojnackiej. Choć cechuje je przaśny, weselny klimat, ze względu na formę (część ilustracji otwiera się jak pozytywka) i humorystyczne akcenty, prace pozostają czytelne i przystępne także dla dzieci.

 

 

Ciekawość, niezależnie od wieku odbiorców, budziły też przestrzenne realizacje: magiczny tunnel book i ręcznie malowana zabawka-konik Roberta Romanowicza; „Architekturki” zaprojektowane przez Roberta Czajkę czy podświetlana instalacja Piotra Czecha. Tego typu prace niezmiennie zaskakują i intrygują, także dorosłych.

 

 

Granica wieku została przekroczona nie tylko przez odbiorców, ale i przez samych twórców – i tu bowiem nie było wyraźnego limitu wiekowego (nawet jeśli wiek większości z nich był mniej lub bardziej zbliżony). Najmłodsza uczestniczka wystawy (Marta Obuchowicz) jest jeszcze studentką, ale już teraz jej prace, swoją dojrzałością i estetyką, nie ustępują miejsca pozostałym.

 

Terytoria – moc spotkań na żywo + działania online

Wiadomo nie od dziś, że internet niewątpliwie pomaga przekraczać granice, a terytorium nie staje się tu przeszkodą. Dzięki temu mogliśmy się ze sobą skomunikować, jako grono twórców, ale i przedstawić nas wszystkich szerszemu gronu odbiorców – najpierw w formie wirtualnej, a potem na żywo, już w trakcie wystawy. W jednym miejscu znalazły się prace osób z kilku polskich miast: Poznania, Słupcy, Łodzi, Warszawy, Wrocławia i Zielonej Góry. Sami kuratorzy (czyli ja i Piotr Czech) działają obecnie w Zielonej Górze, choć Piotr przez długi czas był związany z Poznaniem, a ja wciąż czuję związek z Wrocławiem. Ania Szejdewik również związana jest z Wrocławiem, a studiowała w Zielonej Górze, a Karolina Kotowska z Poznania zawitała do Warszawy. Dominika Czerniak Chojnacka, z kolei, reprezentowała dwa miasta: Słupcę (przede wszystkim z projektem Regał) i Poznań. Diana Karpowicz kursuje między Wrocławiem, a Warszawą… i tak oto nasze drogi przeplatają się, a ostatecznie zetknęły się na wystawie, co również było dla nas szczególnie miłym i istotnym doświadczeniem.

 

 

I trochę o granicy twórca-odbiorca

Tak naprawdę na wystawie znalazł się jeden projekt z takim oznaczeniem: projekt Regał, prezentujący unikalne autorskie książki, niedostępne w księgarniach. W rzeczywistości jednak w tym zakresie wydarzyło się znacznie więcej – a to za sprawą warsztatów i działań edukacyjnych towarzyszących wystawie: zajęć z Dominiką Czerniak-Chojnacką (powiązanych z Regałem), w trakcie których dzieci stworzyły wspólnie długą, harmonijkową książkę (leporello); warsztatu Gosi Dobruckiej, kiedy to przedszkolaki przeniosły się do Małego Literkowa i Dużego Literowa, również tworząc ilustrowane książki, tym razem w „tradycyjnej” formie i pełne malarsko-literniczych eksperymentów.

 

 

O samym projekcie Regał będzie niebawem osobny post, a co do wystawy – na minionej ekspozycji nasze plany się nie kończą.  Chcemy by projekt pozostawał „żywy”, zmieniał kształt, pojawiał się w innych miejscach, by miał też swoją kontynuację w sieci. Zapraszam więc serdecznie do śledzenia ciągu dalszego na Facebooku. I, oczywiście, z całego serca zachęcam do obcowania z ilustracjami, bez względu na szerokość geograficzną czy wiek.

Źródło zdjęć: facebook.com/ilustracjabezgranic + BWA Zielona Góra

 

Related Posts

Leave a comment