W poście Edukacja w zamku, kultura w mieście opowiadałam Wam o dwóch ważnych i interesujących wydarzeniach, w których brałam udział. Wspomniałam też o trzech istotnych, uniwersalnych słowach które postrzegam jako hasła przewodnie obu akcji. Dziś czas na kolejne wydarzenie, które bardzo mnie zainspirowało i ucieszyło. Kultura dla wszystkich. Konferencja o dostępności kultury dla osób z niepełnosprawnościami, bo o niej mowa, miała miejsce 22 listopada we Wrocławskim klubie Barbara, a organizowała ją Strefa Kultury Wrocław wraz z Fundacją Katarynka (przy wsparciu Fundacji Promyk Słońca i Biura Wrocław Bez Barier). Wydarzenie potwierdziło, że kultura dostępna dla każdego – czy, jak kto woli – kultura bez barier, to nie widzimisię czy idealistyczna wizja. I choć osiąganie dostępności to długi i czasem żmudny proces, zdecydowanie warto podjąć wyzwanie. W końcu, jak wspomniała jedna z prelegentek, z Fundacji Promyk Słońca:
Dostępność to normalność.
Pierwsza część spotkania była świetną okazją ku temu, by poznać proces udostępniania wydarzeń z perspektywy osób niewidomych, niesłyszących oraz na wózkach. Kto bowiem lepiej powie o doświadczeniach czy potrzebach osób z niepełnosprawnościami niż ci, których temat dotyczy bezpośrednio? W tym przypadku prelegenci pełnili niejako podwójną rolę – zarówno odbiorców, jak i specjalistów wdrażających opisywane rozwiązania. W drugiej części dostępność wydarzeń i instytucji miejskich była omawiana z punktu widzenia działaczy i urzędników – z Wrocławia, Krakowa, Warszawy oraz Poznania. Każda część kończyła się debatą, a na samym końcu był też czas na sesje stolikowe czyli konsultacje i rozmowy z zaproszonymi gośćmi.
W trakcie spotkania zostało poruszonych kilka tematów, które ewidentnie wymagają uwagi (a czasem – jak mam wrażenie – wciąż graniczą z tabu). Błędów czy wątpliwości nie rozpatrywano tu w kategoriach instytucjonalnych porażek, a raczej lekcji i pretekstów do rozmowy. Na przykład?
Syndrom nieobecności
Częstą obawą osób chcących zorganizować wydarzenie dostępne dla osób z niepełnosprawnościami jest to, czy ktoś na nie przyjdzie. W końcu zadbanie o dostępność wiąże się z kosztami, ponoszonymi na zapewnienie udogodnień, odpowiednich technologii czy obecności tłumaczy języka migowego. Zdarzają się też wydarzenia, na których frekwencja jest porażająco niska, choć organizacyjnie nie można nic im zarzucić… Ten ważny temat również był poruszany w trakcie konferencji. Z czego wynikają frekwencyjne problemy? Jak tłumaczyli prelegenci, głównych przyczyn jest kilka. Po pierwsze – nawet gdy samo wydarzenie jest dostępne, jego promocja już nie zawsze. Bywa, że organizatorom nie udaje się w odpowiedni sposób dotrzeć do zainteresowanych osób. Ich działania promocyjne nie zawsze pokrywają się ze specyficznymi potrzebami odbiorców. Promując wydarzenie warto więc przemyśleć medium i formy dystrybucji.
Kolejna kwestia – przyzwyczajenie. Ze względu na bardzo wąską ofertę kulturalną (a w wielu instytucjach – brak jakiejkolwiek oferty) odbiorcy z niepełnosprawnościami często już nawet nie szukają czegoś, co może być dostępne dla nich. Nie brak wśród nich ludzi, którzy całe życie przeżyli bez teatru czy kina więc po prostu przestali brać pod uwagę, że da się inaczej. Jak zaznaczył Paweł Parus, Pełnomocnik Marszałka województwa dolnośląskiego do spraw Osób Niepełnosprawnych:
Dostępne wydarzenia wciąż bywają postrzegane w kategoriach święta.
W niektórych przypadkach ograniczenie stanowi także podejście samych twórców, artystów prezentujących swoje projekty. Niekiedy nie godzą się oni na wprowadzanie do ich pracy dodatkowych elementów w postaci tłumaczenia, audiodeskrypcji, innego rodzaju uzupełnień. Obawiają się, że ingerencja może zaburzyć odbiór pracy. Na szczęście, takie podejście coraz częściej się zmienia – i wierzę, że będzie się zmieniało nadal.
Warto jednak pamiętać, że nie wszystko da się uczynić stuprocentowo dostępnym. Są rodzaje przekazu, które – ze względu na swój charakter – rzeczywiście nie będą podlegały modyfikacjom, interpretacji czy przełożeniu na inne medium. Nie chodzi więc o silenie się na rzeczy niewykonalne czy zapewnienie dostępności tam, gdzie nie spodziewamy się konkretnego odbiorcy. Dostępność wymaga środków, także finansowych. By dobrze je spożytkować, trzeba przemyśleć, które elementy projektu faktycznie wymagają tego typu inwestycji.
Bo gdy nie wiadomo, o co chodzi…
…To chodzi, rzecz jasna, o pieniądze. I ten ważny temat powracał w trakcie konferencji niejednokrotnie. Oprócz dyskusji o budżecie pojawiały się bardzo ważne głosy dotyczące wstępu na imprezy. Wciąż w wielu miejscach opiekunowie osób z niepełnosprawnościami muszą płacić 100% ceny biletu, pomimo, że ich podopieczni podlegają ulgom. Czas rozgraniczyć osobę opiekuna – którego obecność jest konieczna, by swobodnie i bezpiecznie uczestniczyć w wydarzeniu – od osoby towarzyszącej. Nie oznacza to, oczywiście, przesadzania w drugą stronę. Cenny był tu głos Roberta Więckowskiego z Fundacji Kultura bez Barier, który podkreślił, że ważne jest unikanie wzmacniania roszczeniowych postaw. Przytaczając jego słowa:
Faktem jest, że część osób z niepełnosprawnościami nigdy nie pracowała lub pracować nie będzie, bo nie jest w stanie. Nie chcemy jednak dzielić na ubogich pełnosprawnych i ubogich niepełnosprawnych. Chcemy być równi – jeśli mamy być częścią kultury, to też powinniśmy za nią płacić. Ważna jest możliwość wpuszczenia na wydarzenie opiekuna w ramach tego samego biletu. Nie jest jednak tak, że wszystko powinno być za darmo. W końcu twórcy żyją z kultury, z tego się utrzymują.
Robert wspomniał też o tym, że pieniądze, choć istotne, nie są wszystkim – szczególnie w przypadku działań instytucji. Niejednokrotnie ważniejsza bywa otwartość, chęć współpracy i zwyczajnie ludzkie podejście:
Gdyby nawet jakaś instytucja była “obrzydliwie” bogata, a nie będzie zwracała uwagi na potrzeby innych ludzi, to nie stanie się prawdziwie dostępna. (…) Tu nie sprawdzają się cyferki, statystyki – tu chodzi o spotkanie człowieka z człowiekiem.
Udostępniać mądrze
Mamy więc chęci, otwartość, mamy choć minimalne zasoby (lub dopiero się o nie staramy). Jakie działania podjąć, by pójść w dobrym, dostępnym kierunku? Narzędzi jest wiele: tyflografiki i audiodeskrypcje dla osób niewidomych i niedowidzących; pętle indukcyjne, tłumaczenie na język migowy, napisy – dla niesłyszących. Godziny ciszy lub miejsca wyciszenia dla osób ze spektrum autyzmu oraz ETR (skrót od angielskiego easy to read) czyli teksty łatwe do czytania i zrozumienia dla osób z niepełnosprawnością intelektualną… I, oczywiście, przystosowanie przestrzeni dla odbiorców na wózkach. Czasem chodzi o prozaiczne i z pozoru oczywiste rozwiązania – takie jak choćby zapewnienie łatwego dostępu do toalety.
Ważne też, by wybierać narzędzia rzeczywiście przyjazne i przydatne dla odbiorców. Spotykać się, rozmawiać, organizować szkolenia dla kadry, umiejętnie dobierać opiekunów i tłumaczy. W końcu samo narzędzie nic nie da, jeśli nie połączy się go z odpowiednią obsługą. A sama znajomość języka migowego nie zadziała dobrze bez odpowiedniej ekspresji (tu duży podziw dla Michała Justyckiego z Muzeum Śląskiego i tłumaczek z Fundacji Katarynka).
Szczególnie warto pytać. Kontaktować się z fundacjami i instytucjami, które stosują dobre praktyki. By dowiedzieć się więcej, zapraszam także do zakładki “Linki”, w której przemyciłam dla Was adresy kilku fundacji i instytucji naprawdę znających się na rzeczy.
Z pomocą przychodzą nie tylko przedstawiciele poszczególnych organizacji, ale i Narzędziownik wydany przez Fundację Katarynka. Ta przejrzysta publikacja zawiera sporo cennych wskazówek, adresów i informacji dotyczących pracy z osobami z różnego rodzaju niepełnosprawnościami. Sama zdobyłam wersję drukowaną w trakcie konferencji, ale cyfrowa wersja Narzędziownika ma być także udostępniona w sieci. Gdy tak się stanie, na pewno Was o tym poinformuję!
Nauka o dostępności – co daje osobom pełnosprawnym?
Tu pozwolę sobie na podzielenie się najbardziej subiektywną częścią tego tekstu. Wierzę jednak, że nie będę odosobniona w swoich przemyśleniach… A mi samej – choć wiem, że jestem gdzieś na początku drogi – zdobywanie wiedzy dotyczącej dostępności daje bardzo wiele. Przede wszystkim, uczy mnie empatii i uważności. Czy rozwiązanie, które proponuję, sprawdzi się dla innych? Czy będzie prawdziwie przydatne? Co mogę uprościć pisząc, projektując, działając? Jak to, co chcę przekazać, widzą inni – także osoby niewidome? Nie, to nie pomyłka – przez “widzą” mam na myśli postrzeganie, obserwowanie bo naprawdę wierzę, że patrzy się i “widzi” nie tylko oczami.
Uważność to też świadomość – i przyglądanie się własnemu pośpiechowi. Praktycznie od dziecka działam szybko, często gdzieś biegnę i bywa, że robię kilka rzeczy naraz. Od pewnego czasu powracają do mnie pytania: jak wyglądałby mój dzień gdybym nie miała możliwości pobiec na tramwaj lub wejść do pojazdu po wysokich schodach? Czym byłby dla mnie – i tak już irytujący – samochód zaparkowany na chodniku? Albo hulajnoga wywrócona obok? Jak zapamiętywałabym informacje, nie będąc w stanie powiązać ich z obrazami? Lub – jak na co dzień komunikowaliby się ze mną inni, nie mogąc przekazać mi myśli za pomocą słów? Tych pytań jest dużo więcej. I choć odpowiedzi nie zawsze są proste czy oczywiste, to prowokują mnie także do namysłu nad własną codziennością i działaniami. Nawet tymi najmniejszymi.
Dlatego bardzo dziękuję. Tym, których mogłam poznać w trakcie konferencji w Barbarze, jak i w Centrum Kultury Zamek. Wszystkim, którzy organizują tak ważne wydarzenia. Szczególnie dziękuję cytowanemu wyżej Robertowi, za bardzo cenne wskazówki, także te dotyczące pracy nad Wyobraźniej. I już teraz cieszę się na kolejne spotkania, które otwierają moją głowę za każdym razem, coraz bardziej. A Wam serdecznie i niezmiennie polecam udział w takich wydarzeniach – i czynienie kultury oraz edukacji jak najbardziej dostępną.
Na koniec mam też dla Was dobrą wiadomość: transmisja z konferencji jest dostępna online, na stronie fundacjakatarynka.pl. Zachęcam do odwiedzenia i obejrzenia lub wysłuchania! A pełną listę prelegentów i program, który był realizowany w ramach konferencji znajdziecie na facebookowej stronie wydarzenia.