Wczoraj miałam okazję uczestniczyć w seansie filmowym, który sprawił, że pozostałe wyobraźniejowe tematy muszą jeszcze chwilę poczekać w zakładce „robocze”. Dziś bowiem, na gorąco, chcę Wam polecić pełnometrażową animację „Marona – psia opowieść”. To poruszająca, zilustrowana z wyczuciem historia, pokazująca świat z perspektywy głównej bohaterki – suczki o imieniu Marona (choć, jak się przekonacie, imię miała niejedno…). Suczka prowadzi nas przez swój świat wspomnień o kolejnych ludziach, których spotykała na swej drodze. Z każdym z nich pozostawało przy niej coś na zawsze: zapach, wspomnienie, więź, ale często też – niestety – tęsknota i ból. Przez każdy fragment opowieści przebija światełko w postaci psiej determinacji, troski i siły. Nie raz też można zaśmiać się z filmowej interpretacji psiego postrzegania ludzi, naszych pomysłów i wynalazków. Lub zamyślić się nad tym, jak inne bywa psie pojmowanie bycia szczęśliwym od odwiecznego dążenia do szczęścia znanego nam, ludziom.
– (…) Jesteśmy biedni.
– Biedni? Żartujesz? Mając to wszystko byłam najbogatszym psem świata.
– myśli Marona, wspominając prostą radość z przebywania ze „swoim człowiekiem”. Film opowiada jednak nie tylko o relacjach pies-człowiek, ale i o tych międzyludzkich. Skłania do refleksji nad ludzkimi wyborami i dążeniami, pojmowaniem odpowiedzialności, postrzeganiem szczęścia, przemijaniem.
Za tę filmową produkcję odpowiada rumuńska reżyserka, Anca Damian. Do stworzenia filmu zainspirowała ją osobista historia związana z suczką, którą przygarnęła kilka lat wcześniej z ulicy w Bukareszcie i opiekowała się przez jakiś czas, szukając dla niej nowych opiekunów. Nazwała ją właśnie „Marona”, w nawiązaniu do francuskiego marron czyli „brązowy”. Należy tu też wspomnieć o nieocenionej roli ilustratorów pracujących nad filmem – za postaci odpowiadał Brecht Evens, natomiast za tła do scen – Gina Thorstensen i Sarah Mazzetti. Co ciekawe, tylko jedno z nich (Gina) pracowało wcześniej przy animacjach. I może właśnie dlatego ostateczny efekt zaskakuje świeżością i nieco eksperymentalną formą.
Bez cukierkowego show
Podczas wieczornego seansu, na który trafiliśmy we dwójkę sala była prawie pusta. Przyznam, że takie sytuacje nie do końca mnie zaskakują. Wiem, że filmy animowane wielu osobom wciąż jeszcze (niesłusznie) kojarzą się głównie z obrazami dla młodszych widzów. Dodatkowo, nie jest to realizacja ze stajni Pixara odpowiedzialnej za disneyowskie produkcje 3D, czy od równie znanego i cenionego Dreamworks. Promocja pod względem możliwości budżetowych z pewnością nie przebije takich gigantów. Nie ma tu też slapstickowych dowcipów, uwodzenia widza migającym show czy zawrotnie szybkiej akcji. Jest za to fabuła prowadzona subtelnie, bez pośpiechu – i zilustrowana z finezją. Dla mnie każdy kadr tego filmu był trochę jak książkowe dzieło sztuki. A oprócz warstwy treściowej i wizualnej godna uwagi jest również dobrze dobrana ścieżka dźwiękowa.
Sama historia została opowiedziana bez nadmiernego „uczłowieczania” głównej bohaterki, uwodzenia sztucznym filmowym wizerunkiem, który znamy z wielu cukierkowych historii o psach, świnkach czy innych zwierzętach. Maronie nie dodano jakichś szczególnych cech podnoszących jej atrakcyjność w oczach widza. I zdecydowanie nie było po co. Animacja ujmuje przede wszystkim szczerością i bezpretensjonalnością. Pokazuje zwierzę, które potrafi nasikać do kapelusza czy zerwać się ze smyczy, ale też bezgranicznie ufać, kochać i bronić – gdy trzeba, także siebie. Momentami, oglądając perypetie Marony, aż chciałoby się przywołać powtarzany do bólu klasyk z „Małego Księcia”:
Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś.
Czy ludziom, z którymi ma do czynienia Marona zawsze starcza sił i wyobraźni do tego, by brać odpowiedzialność za jej los? O tym przekonacie się już w trakcie seansu.
O samym seansie… i o ważnej akcji
Film skierowany jest do widzów młodszych, jak i całkiem dorosłych – został przypisany do kategorii 7+. Młodsze dzieci mogą mieć problem z odczytaniem niektórych metafor, sytuacji czy nieco abstrakcyjnych symboli. W kinach dostępne są wersje z napisami, dubbingiem i lektorem. Ponieważ językiem oryginalnym jest francuski (to film produkcji belgijsko-francusko-rumuńskiej), przed wyprawą do kina dobrze sprawdzić, która wersja jest aktualnie wyświetlana.
Seanse odbywają się w różnych miastach. Gdybyście jednak wybierali się na film we Wrocławiu, Kino Nowe Horyzonty przy okazji projekcji Marony organizuje zbiórkę karmy dla psów. Przekazanie karmy w kasie kina uprawnia do zakupu biletu na dowolny film repertuarowy w niższej cenie. Akcja „Podaj łapę” trwa do 17 stycznia. A ja ze swojej strony polecę jeszcze tylko, by kupując karmę dla zwierząt – przy jakiejkolwiek okazji – zadbać o możliwie dobry skład. Często przy takich akcjach przekazywana jest najtańsza „marketowa”, nie najlepiej zbilansowana karma. Z pewnością warto więc odwiedzić sklep z produktami przeznaczonymi dla zwierząt i zapytać o coś, co naprawdę posłuży zwierzakowi w potrzebie.
Tyle ode mnie. :) Serdecznie zachęcam do obejrzenia „Marony…”, jak i do udziału w akcji „Podaj łapę”. A jeśli chcecie się podzielić wrażeniami z seansu (lub polecić inny godny uwagi), piszcie opinię w komentarzu lub na magda@wyobrazniej.pl.
Zobacz także
Inne posty na Wyobraźniej o wartych uwagi animacjach:
Ten post jest długo zapowiadanym podsumowaniem trzymiesięcznych badań i rozmów, które stanowiły ważną część projektu „Wyobraźniej! Kreatywna edukacja”. Badania te…
W wywiadzie z Pauliną Ratajczak, kuratorką galerii pełnej niespodzianek – między innymi o tym, co ma wspólnego plac zabaw ze sztuką i jak mali i duzi obiorcy mogą współtworzyć wystawy.
Czego uczymy się tworząc i odbierając sztukę? Jak obcowanie z nią przydaje się przedstawicielom różnych profesji? I co łączy tworzenie, zabawę i naukę? O tym wszystkim – w poście.
Darmowe źródła wiedzy, które przydadzą się praktykom kultury i edukacji, ale także opiekunom czy pracownikom socjalnym. Pomogą w pracy związanej z komunikacją międzykulturową, sztuką i emocjami, dostępnością.
Ostatni czas przyniósł mi – i nie tylko mi – sporo stresu. Postanowiłam wykorzystać metody, które przydają się w dążeniu do celu… Przeczytasz o nich w tym poście!
Ilość kontra jakość. Formalności, kontakty, mierzenie sił na zamiary… Na co zwracać uwagę organizując kreatywne lub edukacyjne działanie? W poście – przykłady z życia wzięte.
Jak postrzegamy zwierzęta? Czego powinniśmy się uczyć o nich i od nich? I dlaczego to wszystko jest ważne? Opowiadają: Dorota Sumińska, Dariusz Gzyra i Barbara Włodarczyk.
Ten post powstał w niedzielny wieczór, tuż po długiej, intensywnej pisaninie i jednak mało niedzielnym zajęciu czyli przygotowywaniu warsztatowego podsumowania….
Startuję z akcją #jednaplanszadziennie! 5 dni, 5 darmowych plansz do pobrania. Dzięki nim poćwiczysz kreatywność, zdolności poznawcze i dowiesz się ciekawych rzeczy. Szczegóły w poście!
W kolejnej części cyklu – publikacje od Kolektora, Amnesty International oraz Centrum Cyfrowego. O obserwacji tego, co mało widoczne, alternatywach dla mowy nienawiści i o prawie autorskim.
Relacja z wrocławskiej konferencji “Kultura dla wszystkich”. O procesie udostępniania, różnych perspektywach, wzajemnym uczeniu się. I o wysiłku, który warto podejmować.
Po tekstach dotyczących dziewczyńskiej mocy – czas na opowieść o wyzwaniach związanych z byciem chłopcem, mężczyzną, ojcem. O wrażliwości, edukacji i byciu sobą. Trzy pytania i trzy ciekawe męskie perspektywy.
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.ZgodaDowiedz się więcej